poniedziałek, 3 listopada 2014

Rozdział 1

   "Twoje zadanie to utworzenie efektownej relacji z ludźmi, którzy korzystają z Twoich usług. Skup się na ich wspieraniu, podczas ich powrotu do zdrowia oraz angażuj się podczas rozmów. Nadzoruj ich stan. Możesz pomóc jednej osobie poprawnie dojść do zdrowia i w tym samym czasie możesz doradzać innemu podczas terapii albo grupowych zajęć."

   Sukces można osiągnąć poprzez uzyskanie zaufania. To pomoże Ci zrozumieć sytuacje i znajdziesz najlepsze wyjście z sytuacji.
Musisz być zgodna z prawem, podczas wykonywania pracy oraz być zdolna do rozpoznania kiedy ktoś krzywdzi siebie lub innych.
Jaka jest najlepsza rzecz w byciu psychoterapeutką* ?
Jest to satysfakcja z patrzenia jak ktoś psychicznie chory z twoją pomocą naprawia swoje życie. Uczucie z bycia zdolną do zmienienia człowieka i wyleczenie go z depresji lub innej choroby jest zadowalające.

*SCARLET*
  Każdego ranka o szóstej, musiałam wstawać. Nie było wolnego. Ciągła praca. Pracowałam od ósmej do dwudziestej. Dwanaście godzin. Był poniedziałkowy poranek, a każdego poniedziałku przywożono do nas nowych pacjentów.
   Psychoterapeutka to ciężka praca - ale ostatecznie wynagradza mi to patrzenie jak stan klienta coraz bardziej się poprawia, aż w końcu staje się zupełnie inną osobą. To są ci dobrzy pacjenci. Ale są jeszcze tacy, którzy nie wierzą w siebie, żyją lub żyli w ciągłym stresie i paranoicznym życiu. My - pielęgniarki, dążymy do tego by im pomóc, ale oni nie słuchają i wydzierają się na nas. Nigdy nie zostałam uderzona albo zwyzywana przez pacjenta, ale znam pielęgniarki, które to spotkało.
   Co niektórzy ludzie, którzy się tutaj znajdują są naprawdę psychiczni i przez większość czasu, nie wiemy i nie możemy im pomóc, bo nam to nie pozwalają i nie chcą współpracować.
   Wyszłam z mojego podwójnego łóżka i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej jasno niebieski strój. W instytucji kolory uniformów, oznaczają w jakim departamencie pracujesz. Mój - jasno niebieski wskazywał na to, że pomagałam i opiekowałam się osobami z problemami psychicznymi.
Zielony był dla osób, które sprzątały cele, a ciemno zielone dla tych co pomagali tym w zielonych, czyli sprzątaczkom, nosząc za nimi różne przedmioty.
Fioletowe były noszone na zupełnie innym piętrze. Musiałeś mieć duże jaja, by pracować w tym departamencie - właśnie tego oddziału najbardziej się bałam. Chorzy psychicznie ludzie. Osoby, które próbowały i popełniały samobójstwa w swoich celach; nosiły kaftany bezpieczeństwa i starały się uderzyć pielęgniarki lub je wyzywali. Wstrętne i przerażające osoby.
Wiem, że byłam do nich negatywnie nastawiona i powinno mi być przykro z ich powodu. Ale jeśli mam być szczera, to cholernie mnie przerażali. Nie żartuję.

   Wyciągając strój, wyjęłam również pasującą czerwoną bieliznę i po cichu weszłam do łazienki, nie chcąc obudzić mojego współlokatora - Daniela, który był największym śpiochem na całym świecie. Nic nie potrafiłoby go obudzić, nawet trzęsienie ziemi.
Każdego ranka w łazience było strasznie zimno, to było okropne. Zimna podłoga pod moimi stopami ? Trzy razy nie. Zawsze kładłam ręcznik na podłogę, by moje stopy przez cały czas były ciepłe. Dziwne, wiem.
   Zdjęłam pidżamę i weszłam pod prysznic, zamykając za sobą szklane drzwi kabinowe.
Sięgnęłam do przycisku z gorącą wodą i nacisnęłam go, zmieniając siłę prysznicu na ostatni poziom. Wzięłam swój kokosowy szampon, nacisnęłam na butelkę, a żel wyleciał na moją lewą dłoń. Złączyłam dłonie razem i wmasowałam szampon we włosy. Po chwili spłukałam dokładnie płyn i uzyskałam pachnące i czyste włosy. Następnie zaczęłam myć moje całe ciało, miętowym żelem pod prysznic.

   Wyłączyłam wodę i nieco rozsunęłam drzwiczki od kabiny, bym mogła sięgnąć po biały ręcznik, który był powieszony na haczyku tuż obok kabiny. Jednym owinęłam moje ciało, a drugim moją głowę.
- Ej Scar ? - usłyszałam zaspany głos przed drzwiami łazienki.
- Daniel ? - zapytałam zaskoczona. Była szósta siedemnaście, a on wstał ?
- Umm, mogę skorzystać z toalety ?
- Jasne.
Wyszłam z łazienki, a Daniel się uśmiechnął i wszedł do środka.
   Daniel i ja jesteśmy bliskimi przyjaciółmi. Przyjaźniliśmy się od podstawówki. Razem byliśmy w liceum oraz poszliśmy do tej samej szkoły wyższej. Daniel pracował w warsztacie samochodowym. Mieliśmy dobrze płatne prace i mogliśmy kupić jakiś większy dom, ale to mieszkanie wielkościowo jak najbardziej nam odpowiadało. Dodatkowo, rzadko w nim przebywaliśmy, bo przez cały czas pracowaliśmy. Daniel wstawał o dziesiątej i pracował do dziewiętnastej, miał prostsze życie.
Kiedy Daniel był w łazience, ja nałożyłam jasny podkład pod oczy i w miejsca gdzie potrzebowałam krycia. Nie nakładałam dużo makijażu, właściwie to sądzę, że do pracy nie powinno się mocno malować i wyglądać jak serowe Doritos, a na ustach mieć czerwoną szminkę. Nałożyłam eyeliner na powieki oraz pomalowałam rzęsy, a w tym samym czasie Daniel wyszedł z łazienki.
- Daniel - westchnęłam. - Umyj swoje ręce, to obrzydliwe - nigdy nie odpowiadał, ani nie wracał z powrotem do łazienki. Jedynie w odpowiedzi słyszałam zdławiony śmiech zza drzwi do jego sypialni.

  Upuściłam ręcznik, stanęłam w lekkim rozkroku i włożyłam majtki. Przytrzymałam stanik i z łatwością go zapięłam, a następnie przekręciłam go na drugą stronę. Założyłam ramiączka i moje piersi spokojnie i wygodnie "siedziały" w miseczkach. Zbyt dużo informacji ? No cóż.
Po wysuszeniu włosów i nałożeniu ubrania, mój brzuch zaburczał z głodu, więc wyszłam z łazienki i poszłam do kuchni. Sięgnęłam po banana i ugryzłam kawałek. Nigdy nie jadłam banana, kiedy w pobliżu był Daniel, bo kiedyś powiedział mi to: "To seksowne, kiedy obserwujesz dziewczynę, która je banana, bo to wygląda tak jakby ssała kutasa" - Boże, dopomóż nam wszystkim.
Gdy zjadłam, wzięłam butelkę wody i wróciłam z powrotem do łazienki, by umyć zęby.

   Zapukałam do pokoju Daniela i weszłam do środka. Leżał na łóżku z telefonem w dłoni.
- Daniel, wychodzę.
- W takim razie widzimy się później - powiedział.
Zaśmiałam się z tego jak desperacko próbował nie zasnąć i szeroko otwierał oczy, co chwilę mrugając.
- Masz jeszcze trzy i pół godziny, idź spać - powiedziałam.
- Okey.

   Weszłam do otępiało szarego i przerażającego budynku, który nazywam moją pracą. Przechodząc przez automatyczne drzwi, podeszłam do recepcji, by oficjalnie pokazać, że wstawiłam się do pracy.
- Dzień dobry panno Rose - Tina - recepcjonistka powiedziała łagodnie.
- Dzień dobry Tina - mruknęłam.
Po podpisaniu się na kartce, uśmiechnęłam się, a Tina odwzajemniła mój gest. Ruszyłam w stronę windy. Winda była biała, a ściany wyłożone były poduszkowym materiałem. Ochronne, szklane pudełko chroniło przyciski, które tylko pielęgniarki oraz pracownicy mogli odblokować. Zabezpieczenie jest po to, by żaden z pacjentów nie mógł niczego nacisnąć, a miękki materiał na ścianach, dlatego że rok temu jakiś pacjent uderzył głową o ścianę tak mocno, że zmarł.
Zawsze przebiegały po moim kręgosłupie ciarki, kiedy myślałam o tym co się tutaj stało. Ale uważam, że to wszystko sprawia, że pacjenci są jeszcze bardziej stuknięci i zażenowani.
Kiedy winda się zatrzymała, wyszłam z niej tak szybko jak to było możliwe. Weszłam do szatni dla pracowników, gdzie każdy miał swoją szafkę, gdzie można było trzymać normalne ubrania i po skończeniu zmiany się przebrać. Każdy miał także swoje klucze, plakietkę i tabletki, które podawało się pacjentom, kiedy mają atak paniki. Nienawidziłam tych tabletek; sprawiały, że pacjent spał przez trzy godziny, a później budził się i nie pamiętał co się stało.
*LUKE*
- Luke, skarbie, to dla twojego dobra, rozumiesz ? Jedziesz do ośrodka...
- Dla psycholi - przerwałem. Wszyscy nienawidzili, kiedy tak to nazywałem.
Moja pielęgniarka - Sarah, ciężko westchnęła: "To nie jest takie złe i to nie znaczy, że nie chcemy ciebie tutaj, chodzi o to, że... tutejsi pracownicy nie są w stanie ci pomóc, a osoby które tam dostaniesz, są bardziej wyspecjalizowane. Mają tam najlepszych pracowników w całej Australii, wiesz ? Proszę, nie bierz sobie tego do serca."
Nie rozumiem, czemu nie mogą mnie zostawić w spokoju. Sarah była moją pielęgniarką - jej celem było "zaprzyjaźnienie się ze mną", co po części jej się udało. Mówiłem jej o różnych rzeczach, ale chciałem by ona też mi mówiła o sobie. Ale ona tylko słuchała i miała wszystko w dupie. A teraz muszę przenieść się z Melbourne do Sydney ? Do miejsca, w którym dorastałem ? Tam gdzie jest cała moja rodzina ? Tam skąd pochodzę...
Ale nie. To nie oznacza, że są aż takimi debilami. Pieprzone dupki.


  Wyprowadzono mnie z celi; w jakże znanym kaftanie bezpieczeństwa - nawet nie możecie sobie wyobrazić jak bardzo był niewygodny. Właściwie to nawet nie wiem po co mam go nosić. Nigdy nikogo nie uderzyłem, ani nie skrzywdziłem; w eskorcie dwóch ochroniarzy, którzy trzymali mnie za ramiona.
- Jeez, możesz poluźnić uścisk ? To Gucci - prychnąłem, żartując sobie z kaftanu.
Tutaj ludzie mnie nienawidzili. Oprócz Sarah - uczepiła się mnie, a ja wszystko zniszczyłem. Prawdopodobnie dlatego, muszę nosić ten gejowski kaftan.

   Po chwili byliśmy na zewnątrz, a pieprzone promienie światła padały wprost na mnie. I nie mogłem zakryć moich oczu, przez ten głupi jebany kaftan.
Uspokój się Luke, cii...
Usłyszałem głos w mojej głowie. Starałem się go posłuchać, ale było to naprawdę ciężkie.
Sydney, Luke Brooks nadchodzi.
*SCARLET*
- Scarlet, możesz tu podejść ? - zapytał doktor Cartridge.
- Jasne - uśmiechnęłam się.
Doktor Cartridge nosił niebieski strój z białym fartuchem. Na butach miał nałożoną niebieską folię.
- Jak wiesz, każdego poniedziałku dostajemy i wysyłamy pacjentów. Dzisiaj o piętnastej przywiozą nam nowego pacjenta, nazywa się... - zaczął i spojrzał na papiery, które trzymał. - Aha, nazywa się Luke Anthony Mark Brooks - powiedział, a ja pokiwałam głową. - Należy do oddziału dla chorych psychicznie osób - przełknęłam ślinę, kiedy powiedział "psychicznie". - I chcę abyś zaprowadziła go z recepcji do jego pokoju. Czwarty poziom, pokój cztery a. Wiem, że to nie jest piętro, na którym pracujesz, ale liczę na ciebie - uśmiechnął się. - Zrobisz to dla mnie ?
Zrobię ?
Psychiczny...
- Umm, jasne.
Kurwa.
- Dziękuję, panno Rose.
Krótko skinęłam głową i odwróciłam się, chcąc odejść, ale jego głos mnie zatrzymał.
- Oh, i Scarlet ? - odwróciłam się. - Bądź ostrożna, on może być naprawdę przerażający.

 I jest tak jak obiecałam pierwszy rozdział mam zadzieje że jest w miarę dobrze przetłumaczony bo jak już mówiłam wcześniej mój angielski nie jest perfekcyjny. Napracowałam się nad tym aby przetłumaczyć ten rozdział a z niektórymi zwrotami naprawdę się natrudziłam żeby przetłumaczyć tak abyście zrozumieli. Prawdo podobnie jeszcze dzisiaj pojawią się bohaterzy jak nie to na 100% będą jutro. Mam nadzieje że wam się podobało i zostawicie po sobie ślad w postaci komentarza bo to naprawdę bardzo motywuje.^^ Tak wiem trochę się rozpisałam :3

2 komentarze: