Zaniepokojona usiadłam za biurkiem na krześle. Chwyciłam długopis i stukałam nim o biurko w nieznanym mi rytmie. Zegar wskazywał 15:36. Była to godzina bliska czasu na obiad, a to oznaczało, że muszę spotkać się Lukiem ponownie.
- Co z tobą ? Jesteś taka niespokojna - James zdławił chichot, zamiatając podłogę. Wciąż byłam w tym psychicznym oddziale. Musiałam tu zostać przez Luke'a - musiałam go wszędzie zaprowadzać i doglądać od czasu do czasu, nawet jeśli to nie była moja praca.
Westchnęłam.
- Muszę zabrać Luke'a do stołówki i jestem podenerwowana. - Szepnęłam, kiedy jego cela była już niedaleko.
- Oh, właśnie widzę. Obudził się jakieś dziesięć minut temu - wzruszył ramionami.
- Okey – ponownie westchnęłam.
Byłam wpatrzona w punkt na przeciwko mnie, kiedy starszy facet ubrany w szlafrok, zasłonił mi widok. Podniosłam głowę.
- Mogę panu w czymś pomóc ? - uśmiechnęłam się.
- Przeszkadzasz mi w lekcji grania na skrzypcach - wymamrotał.
- Panie Greene, nie gra pan na skrzypcach.
- Umiałem grać na skrzypcach - prychnął.
Zauważyłam pielęgniarkę, stojącą na końcu korytarza. Wyglądała jakby właśnie go szukała. Podeszła do nas i złapała za jego lewe ramię, przy tym cicho się śmiejąc.
- Są jak dzieci, nie można ich spuszczać z oczu - uśmiechnęła się, a ja i James zawtórowaliśmy jej.
- Co za dziwak - powiedział James.
- James ! - krzyknęłam. - To nie jego wina.
- Taa, nikt nie może panować nad swoimi dziwactwami - zaśmiał się, a ja wywróciłam oczami.
Zegar wskazywał szesnastą. Wstałam z krzesła i ruszyłam w kierunku celi Luke'a. Dźwięk skrzypiącego metalu sprawił, że Luke podniósł głowę. Siedział na łóżku na przeciw ściany. Obejmował swoje kolana, nieco się bujając w przód i w tył.
- Luke ? - szepnęłam.
- Cco ? - odszepnął.
- Czas na obiad - powiedziałam.
- Nie jjestem gło - dny - zająknął się.
- Czemu się jąkasz Luke ? - zapytałam.
- Nie mogę nad tym zapanować i nic na to nie poradzę - warknął.
- Okey, przepraszam - szepnęłam. - Musisz coś zjeść, od wczoraj nic nie jadłeś. Jak to w ogóle możliwe, że nie jesteś głodny ?
- Ppo prostu nie jestem - powiedział ochrypłym głosem.
- To może przyniosę ci tacę z jedzeniem ? No wiesz, gdybyś choć trochę zgłodniał.
Patrzył się na mnie, jakby starał się swoim wzrokiem wywiercić dziurę w moim ciele. - W porządku - westchnął, drapiąc się po ramieniu.
Pokiwałam głową i wyszłam z jego celi. Odwróciłam się, zamknęłam drzwi i ruszyłam w dół ciemnego, okropnego korytarza. Kroki, które stawiałam po podłodze odbijały się echem. Kiedy stanęłam przed podwójnymi drzwiami, otworzyłam lewe z nich, a światło oświetliło hol.
Stołówka była zatłoczona. Pełno pacjentów siedziało samych przy stolikach dla czterech i więcej osób. Było mnóstwo pacjentów, którzy byli aspołeczni, po prostu nie byli zaciekawieni rozmawianiem z innymi . Uczono ich o innych ludziach i ich chorobach. To było zalecenie doktora i wspominane podczas sesji. Ale oni tak nie słuchali.
Żaden z nich.
Oczekiwałam, stojąc w długiej kolejce, trzymając niebieską, plastikową tacę, na której jak na razie miałam tylko karton jabłkowego soku. Kolejka przesuwała się powoli - pomocnice kuchenne były leniwe i niemiłe - co mnie zaczynało irytować, ale nie tylko mnie - również parę pielęgniarek, ale nie mówiłyśmy o tym pani Robertson - dyrektorce instytucji, ponieważ była ona bardzo przerażająca i straszna, jeśli mam być szczera.
Kiedy kolejka ponownie ruszyła się do przodu, westchnęłam z ulgi. W stołówce panował hałas, ale nastała głucha cisza, kiedy podwójne drzwi się otworzyły, ukazując Luke'a, który wyglądał na naprawdę wkurzonego i Jacka, który był jednym z ochroniarzy.
Kiedy Luke mnie zobaczył, jego złość zamieniła się na zawadiacki uśmieszek i przejechał po całym moim ciele wzrokiem, co sprawiło, że oprzytomniałam. Mój strój nie był pociągający czy atrakcyjny.
Odwrócił się i powiedział coś do Jack'a, który trzymał go za ramię. Wtedy Jack spojrzał na mnie, pokiwał głową do Luke'a i zaczął iść w moim kierunku.
- Panno Rose, Luke powiedział mi, że bierze pani dla niego jedzenie, zgadza się ? - zapytał.
- Tak, zgadza się - przytaknęłam.
- W takim razie posadzę go obok okna, bo to jedyny wolny stolik.
- Okey - uśmiechnęłam się.
W pomieszczeniu znowu panował gwar. Kiedy kolejka ruszyła się tak bardzo, że miałam dostęp do jedzenia, chwyciłam łyżkę i nałożyłam trochę frytek na tacę. Odłożyłam łyżkę i westchnęłam, wiedząc że muszę jeszcze trochę poczekać, by móc wziąć inne jedzenie.
Po około dziesięciu minutach, na reszcie miałam wystarczającą ilość jedzenia. Na tacy znajdowały się frytki, nuggetsy, ziemniaki ułożone w uśmiech - co było ironiczne, bo Luke nie był wesoły - oraz małe pomidorki.
Ruszyłam na koniec pomieszczenia do Luke'a, gdzie siedział przy kwadratowym stoliku ze skrzyżowanymi ramionami i opuszczoną głową. Kiedy stanęłam na przeciwko niego i położyłam tacę na stoliku, ze strachem podniósł głowę, a jego ciemno brązowe oczy patrzyły w moje i czułam się jak w transie. Naprawdę chciałam wiedzieć , w jaki sposób zrobił sobie tatuaże oraz kolczyki, skoro był zamknięty w instytucji przez trzy lata.
- Podano do stołu - mruknęłam, unikając jego wzroku. - Jedz, póki nie jest zimne. Plastikowy nóż i widelec są w małym pudełeczku obok soku - delikatnie się uśmiechnęłam.
Odwróciłam się i chciałam odejść, kiedy ciche i ochrypłe "poczekaj", sprawiło że zastygłam i odwróciłam się.
- Nie idź - szepnął.
Pokiwałam głową i usiadłam na krześle na przeciwko niego, patrząc jak je jedzenie.
- Jak udało ci się zrobić te wszystkie rzeczy na twoim ciele ? - zapytałam.
- Masz na myśli moje tatuaże i kolczyk ? - zapytał, marszcząc brwi.
- Tak.
- Cóż, będę szczery, zastraszyłem moją poprzednią opiekunkę , by mi je zrobili. Widzisz, szantażowałem ją Scar - powiedział.
- Mam na imię Scarlet, ale dla ciebie siostra Rose - powiedziałam stanowczo.
- Whoah - podniósł swoje ręce w obronie - w porządku. W każdym razie, zastraszałem ją za każdym razem, kiedy czegoś chciałem. Była czymś w rodzaju mojej suki. - Uśmiechnął się zadowolony z siebie.
- Jak miała na imię ?
- Sarah.
- Czym ją szantażowałeś ?
- O co ci chodzi z tymi wszystkimi pytaniami ? - nie pozostał dłużny i warknął.
- Ja tylko chcę więcej o tobie wiedzieć, to wszystko - wzruszyłam ramionami.
Westchnął.
- Cóż, skoro musisz już wiedzieć to przyłapałem ją i takiego faceta jak pieprzyli się w pralni. I, ponownie będę szczery, czekałem aż skończą i dopiero później powiedziałem im, że ich przyłapałem.
Co za zbok.
- Ew. Po co ? To chore.
- Panno Rose, kiedy pozbawiona laptopa i telefonu, a twoje hormony szaleją, zrobisz wszystko by mieć dostęp do jakiegokolwiek pornola. Byłem szczęściarzem i widziałem wszystko na żywo - uśmieszek pojawił się na jego twarzy.
Przepraszam, że dopiero teraz dodaje trzeci rozdziała ale nie miałam czasu aby przetłumaczyć bo miałam zbyt dużo nauki. Jeszcze mam 4 przedstawienia i muszę nauczyć się rul na pamięć. Mam nadzieje, że rozdział wam się podoba i licze na komentarze. :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz